Dziewczyny znikąd, Amy Reed, przekład Anna Dzierzgowska, Wydawnictwo Poradnia K, Warszawa 2020, ISBN: 978-83-66005-51-8, wiek 16+
Szesnastoletnia Grace przeprowadza się do Prescott po tym, jak liberalizacja poglądów jej matki, kaznodziejki, wywołała skandal w konserwatywnej społeczności baptystów. Na ścianie swojego nowego pokoju dziewczyna znajduje napis z wołaniem o pomoc. Okazuje się, że w tym domu mieszkała wcześniej Lucy Moynihan, nastolatka, która oskarżyła grupę popularnych miejscowych chłopaków o zbiorowy gwałt. Grace dowiaduje się, że sprawcy nie zostali ukarani. Co więcej, to ofiara została napiętnowana przez lokalną społeczność i musiała opuścić miasteczko. Niektórzy jej nie uwierzyli, inni uznali Lucy za winną (poszła na imprezę, upiła się – sama się poprosiła), jeszcze inni byli oburzeni, że mówi głośno o tym, co ją spotkało. Nikt nie stanął w jej obronie. Lektura bloga „Prawdziwi mężczyźni z Prescott”, na którym jeden ze sprawców gwałtu opowiada o swoich „podbojach”, zachęca do zawodów „kto zaliczy więcej panienek” i dzieli się swoimi mizoginistycznymi poglądami (każda dziewczyna podświadomie marzy o gwałcie; kobieta mówi „nie” a myśli „tak”, to taka gra wstępna; kobiety nadają się tylko do sprawiania mężczyznom przyjemności itd.) tak bardzo porusza Grace, że postanawia przełamać zmowę milczenia i zawalczyć o sprawiedliwość dla Lucy i szacunek dla innych kobiet. Pomagają jej w tym Rosina Suarez, Meksykanka, która marzy o punkowej karierze, ale na razie musi być kelnerką w restauracji wuja i niańką dla licznego kuzynostwa i Erin DeLillo, dziewczyna z zespołem Aspergera, znawczyni morskiej fauny i fanka serialu Star Trek. Koleżanki zakładają anonimowe stowarzyszenie Dziewczyny Znikąd, którego celem jest przeciwstawienie się przedmiotowemu traktowaniu kobiet, seksizmowi i kulturze gwałtu*. Na tajne spotkania stowarzyszenia przychodzi coraz więcej uczennic Prescott High. Dziewczyny, które do tej pory miały ze sobą niewiele wspólnego – królowe piękności i szare myszki, popularne cheerleaderki i outsiderki – rozmawiają o swoich, często bardzo intymnych, przeżyciach i tworzą grupę wsparcia. Okazuje się, że wiele z nich było ofiarami nadużyć seksualnych. Niektóre nikomu o tym nie powiedziały ze wstydu, inne nie miały świadomości, że to co je spotkało, było przestępstwem. Podczas spotkań zostaje obalonych wiele mitów związane z gwałtem (milczenie nie oznacza zgody, w związku/małżeństwie też możemy mieć do czynienia z gwałtem, fakt że ofiara była pijana, nie czyni z niej winnej, krótka sukienka nie usprawiedliwia gwałtu itd. itp.). Z małej grupki wkurzonych dziewczyn powstaje poważny ruch feministyczny, któremu udaje im się zwrócić uwagę na problemy młodych kobiet i rozpocząć zmiany w sposobie myślenia mieszkańców lokalnej społeczności. Wiele dziewczyn decyduje się opowiedzieć o swoich traumatycznych przeżyciach na policji, żeby innych nie spotkało to samo. Również wielu chłopców z Prescott High wyraża poparcie dla postulatów Dziewczyn Znikąd (brawa dla autorki za brak uogólnień, czarno-białych podziałów na „dobre” dziewczyny i „złych” facetów). Za to postawa dorosłych mieszkańców Prescott pozostawia wiele do życzenia. Działalność grupy jest przez lokalne elity bagatelizowana i wyśmiewana. Społeczność jest oburzona, że dziewczyny porzuciły tradycyjne formy protestu polegające na szlochaniu w kącie, dyrekcja szkoły stara się wmówić uczennicom, że padły ofiarą manipulacji i grozi wyciągnięciem poważnych konsekwencji wobec prowodyrek (Po co to wszystko? Przecież swoje racje można przedstawiać w grzeczny i pokojowy sposób), a policja wydaje się kryć sprawców gwałtów, którzy śmieją się ofiarom w twarz. Bierność dorosłych, ich milcząc przyzwolenie, sprawiają, że dochodzi do kolejnego gwałtu. Ale Dziewczyn Znikąd odkryły, że dzięki solidarności mają wielką moc i nie dadzą się już powstrzymać w dążeniu do celu, którym jest doprowadzenie do ukarania gwałcicieli. Szczególnie, że Grace, Erin i Rosinie udaje się w końcu zdobyć obciążające dowody, których nie uda się zatuszować nawet szeryfowi.
Na końcu książki wydawca umieścił dane kontaktowe organizacji zajmujących się pomocą osobom, które doświadczyły przemocy seksualnej albo znajdują się w trudnej sytuacji ze względu na orientację seksualną czy tożsamość płciową.
„Dziewczyny znikąd” to lektura mocna, niełatwa, miejscami bardzo nieprzyjemna (blog) chwilami oburzająca (szeryf upokarzający ofiary w trakcie zeznań, dyrektorka szantażująca i zastraszająca dziewczyny), ale z bardzo pozytywnym przesłaniem, że dzięki współpracy i solidarności mamy moc zmieniania rzeczywistości. Książka o tym, że warto brać sprawy w swoje ręce i wytrwale dążyć do celu.
Nawet drobne zmiany, dzień po dniu, mogą w końcu zsumować się w coś naprawdę znaczącego.
Najmocniejszą stroną książki są świetnie nakreślone postaci głównych bohaterek (postać Erin – genialna). Bardzo wartościowe jest pokazanie, że ludzie różnią się między sobą, mają inne przekonania, postawy, różne potrzeby i oczekiwania i to jest ok. Nie ma jedynej słusznej drogi, którą należy podążać. W książce znajdziemy przykładowo osoby hetero- i homoseksualnie (i transpłciowe), bardzo tradycyjną, wielopokoleniową rodzinę Rosiny i rodzinę złożoną z Ottisa i jego dwóch mam.
To również książka o dojrzewaniu, szukaniu swojej tożsamości i swojego miejsca w świecie (szczególnie dobrze widać zmiany, które zaszły w Grace), o pierwszych zauroczeniach i seksualności. A także o inności, akceptacji odmienności, rodzinie (głównie relacjach matka-córka) i przyjaźni (piękna jest więź łącząca Rosinę i Erin). Ciekawy jest też wątek funkcjonowania dziewczyny ze spektrum autyzmu w grupie rówieśniczej.
Książka została nominowana w konkursie portalu lubimyczytać.pl Plebiscyt książka roku 2020 w kategorii literatura młodzieżowa.
*Jakoś nie przekonuje mnie ten termin, ale nie znajduję lepszego na takie zjawiska, jak bagatelizowanie znaczenia przemocy seksualnej, romantyzowanie gwałtu, obwinianie ofiar, podwójne standardy dotyczące zachowań seksualnych kobiet i mężczyzn itd.