Maus. Opowieść ocalałego – recenzja

by admin
okładka książki Maus. Opowieść ocalałego Art Spiegelman

Maus. Opowieść ocalałego. Komiks o holocauście.

Maus. Opowieść ocalałego, wydanie zbiorcze, Art Spiegelman, przekład Piotr Bikont, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2016, wiek 15+

„Maus. Opowieść ocalałego” to dwutomowa powieść graficzna, która opowiada historię życia ojca autora, Władka Szpigelmana, więźnia obozów koncentracyjnych, ocalałego z holocaustu. Art Spiegelman poświęca również dużo miejsca w książce swojej skomplikowanej relacji z ojcem: zastanawia się, jaki wpływ miała wojenna trauma na jego trudny charakter, relacje z bliskimi i dalsze losy całej rodziny.

Kontrowersyjna forma

Bohaterami są antropomorficzne zwierzęta: Niemcy to koty, Żydzi – myszy, Polacy – świnie, Amerykanie – psy. Rysunki są bardzo oszczędne, proste, czarno-białe, ale pełne emocji. Forma komiksu wzbudziła liczne kontrowersje. Bo czy można opowiedzieć tak wstrząsającą historię przy pomocy dymków? Połączyć temat ludobójstwa z obrazkami kotków i myszek? Jednak każdy, kto przeczyta „Mausa”, przekona się, że to medium sprawdziło się znakomicie – okazało się, że obrazy potrafią oddać zdarzenia i emocje, które ciężko wyrazić słowami. Dzięki połączeniu warstwy słownej i wizualnej otrzymaliśmy przejmującą opowieść, od której nie można się oderwać. Historię, która otwiera oczy, przeraża, chwyta za gardło i skłania do refleksji. 

Opowieść ocalałego

Akcja pierwszej części „Mój ojciec krwawi historią” toczy się w latach 1930-1944, druga „I tu zaczęły się moje kłopoty” opowiada o losach Władka od momentu, gdy trafił do Auschwitz.

Władka poznajemy jako młodego człowieka z głową do interesów, który jest właścicielem fabryki tekstylnej w Bielsku. Żeni się z Anną Zylberstein, której ojciec jest bardzo bogaty i wpływowy. Wkrótce na świat przychodzi ich syn, Rysiu. Szpigelmanom bardzo dobrze się wiedzie – mają polską nianię i służącą, mogą pozwolić sobie na wyjazdy do wód.

Po dojściu Hitlera do władzy, ich sytuacja zmienia się diametralnie: Szpigelmanowie tracą fabrykę, muszą wyprzedawać meble, gnieżdżą się w coraz mniejszych klitkach, głodują, trafiają do getta w Środuli, uciekają, ukrywają się w komórce na węgiel, ginie ich rodzeństwo i rodzice, umiera też mały Rysio (z licznych rodzin Władka i jego żony wojnę przeżyje tylko bratanek Andzi).

Szpigelmanowie planują ucieczkę na Węgry, ale wydani przez szmalcownika trafiają do Auschwitz. W obozie doświadczają pracy ponad siły i bestialstwa nazistów. Na kolejnych kartach widzimy komory gazowe, selekcje doktora Mengele i marsze śmierci. Później Władek zostaje przewieziony bydlęcymi wagonami do Dachau. To dla niego najtrudniejszy czas – zostaje rozdzielony z żoną, choruje na tyfus i ociera się o śmierć. Udaje mu się jednak przeżyć do wyzwolenia i odnaleźć Andzię w Sosnowcu.

Nastroje antyżydowskie w Polsce (znajomego Żyda Polacy powiesili, żeby nie oddać mu jego piekarni), sprawiają, że małżeństwo decyduje się na wyjazd do Szwecji, a później do Stanów. Tam rodzi się ich drugi syn, Art.

Nieważne, ile filmów i książek o wojnie znamy, piekło, które człowiek zgotował drugiemu, nie przestaje szokować. Podczas lektury „Mausa” największe wrażenie robią trudne wybory, przed którymi stawali bohaterowie: wydać dziadków na pewną śmierć, żeby ocalić młodszych członków rodziny? Oddać dziecko obcym ludziom, żeby zwiększyć jego szanse na przeżycie? Podać dzieciom truciznę, czy pozwolić im zginąć w komorze gazowej?

„Maus” to opowieść o miłości i niezłomności

Władek przetrwał w najtrudniejszych warunkach dzięki szczęściu, ale też dzięki niewiarygodnym zdolnościom adaptacyjnym, determinacji i sprytowi. Szpigelman nigdy się nie poddawał i potrafił wybrnąć z każdej sytuacji: kombinował, handlował, wymieniał, załatwiał. Nie mając o tym zielonego pojęcia, pracował w getcie jako blacharz i szewc, a w Auschwitz uczył kapo angielskiego. Dzięki załatwionej koszuli bez wszy, zawsze dostawał na komisji zupę, a dzięki hamakowi zrobionemu z koca przeżył transport w dramatycznych warunkach do Dachau. W obozie Władek starał się cały czas podtrzymywać Andzię na duchu: pocieszał, rozśmieszał, dzielił się jedzeniem. Potrafił nawet zorganizować dla niej czekoladę!

To również historia o pamięci i traumie. I o tym, że przeżycie wojny to nie koniec walki.

Wojenne przeżycia Władka są przeplatane w książce rozmowami z dorosłym już synem, który postanowił je opisać. Z tych rozmów jasno wynika, że z piekła, które przeżyli rodzice Arta nie da się wyjść bez szwanku. W 1968 roku Andzia popełniła samobójstwo. Władek wprawdzie dożył późnego wieku, ale ciągła bliskość śmierci i utrata najbliższych zmieniły go, sprawiły, że bardzo trudno się z nim żyło: ojciec zmuszał syna do zjadania wszystkiego z talerza, a kiedy nie zjadał, przechowywał i serwował resztki do skutku, na stare lata zrobił się chorobliwie skąpy – zbierał śmieci, podkradał serwetki z hotelu, suszył zużyte torebki herbaty, podejrzewał stale swoją drugą żonę, Malę, o czyhanie na rodzinny majątek, był nieufny wobec obcych…

Na jednej ze stron z ust Arta padają słowa „W pewnym sensie on jednak nie ocalał”.

Polacy jako świnie

Książce Arta Spiegelmana zarzucano antypolskość. Rzeczywiście mamy tu polskie baby, które straszyły Żydami swoje dzieci i polskich szmalcowników. Ale mamy też Żydów współpracujących z nazistami i Żyda konfidenta. Mamy kuzyna, który ukrywał dzieci z rodziny i kuzyna, który nie uratował rodziców Andzi, mimo że zapłacili za pomoc. Mamy wreszcie dobrego Niemca. Władek i Art unikają przedstawiania bohaterów w czarno-białych kategoriach, pokazują zwykłych ludzi, którzy musieli podejmować różne decyzje w ekstremalnie trudnych sytuacjach. Niektórzy zdali ten egzamin lepiej, inni gorzej i linia podziału nie pokrywa się tu z podziałem narodowościowym. Trzeba też pamiętać, że Władek nie generalizuje, nie wyciąga żadnych ogólnych wniosków na temat Polaków – opowiada o tym, co przeżył na własnej skórze i o konkretnych ludziach, których spotkał na swojej drodze. Niania Rysia, Janina, zatrzasnęła uciekającym z getta Szpigelmanom drzwi przed nosem, Kawecka ukrywała ich w stodole bezinteresownie i z narażeniem życia, Montonowa pomagała, ale za pieniądze…

Sam Władek też został przedstawiony przez syna uczciwie – bez idealizowania, ze wszystkimi mniej chwalebnymi czynami i wadami (łącznie z rasizmem).

Nie tylko rozrywka

Jako tłumaczkę zainteresowało mnie wyzwanie, przed którym staną Piotr Bikont przekładając „Mausa” na język polski. Ojciec i syn rozmawiają w książce po angielsku i Władek jako imigrant robi błędy językowe, ale w polskim tłumaczeniu tych błędów nie powinien przecież robić, bo wychowany w Polsce Władek, po polsku mówił biegle. Tłumacz zastosował takie rozwiązanie: młody Władek wypowiada się bezbłędnie, a wypowiedzi starego Władka zostały umiejętnie zniekształcone.

„Maus. Opowieść ocalałego” otrzymała wiele nagród, łącznie z nagrodą Pulitzera, i zadaje kłam pokutującemu przekonaniu, że komiksy zawierają tylko błahe treści i są pisane/czytanie wyłącznie dla rozrywki. Komiks może poruszać trudne i poważne tematy, stanowić narzędzie edukacyjne i wywoływać silne emocje u czytelników. Mam nadzieje, że ta forma zachęci młodych do sięgnięcia po książkę i zastanowienia się nad historią i ludzką naturą. „Opowieść ocalałego” to w końcu książka napisana ku pamięci i ku przestrodze.

Z książek poruszających temat wojny i holocaustu polecam również „Bezsenność Jutki” i „Mama zawsze wraca

Podobne wpisy

error: Content is protected !!