Ernest – recenzja

by admin

Ernest. Książka dla dzieci o wytrwałości w dążeniu do celu, determinacji i niezrażaniu się niepowodzeniami.

Ernest, Catherine Rayner, przekład Anna Gołębiowska, Wydawnictwo EneDueRabe, Gdańsk 2013 r., wiek 4+

„Ernest” to książka wydana przez moje ukochane, niestety chyba już nieistniejące, wydawnictwo EneDueRabe, które wydało m.in.: „Włosy mamy”, „Grzeczna”, „Jak dwie krople wody”, czy „Żegnaj panie Muffinie

To nie Ernest jest za duży

Cała fabuła jest bardzo prosta. Ernest jest łosiem. Dużym łosiem. Na tyle dużym, że nie może zmieścić się do książki o sobie. Na kolejnych stronach obserwujemy bezowocne próby biednego zwierzaka, żeby zaprezentować się czytelnikowi w całej okazałości. Łoś wczołguje się na strony książki przodem, stara się wgramolić do środka tyłem, ale cały czas coś mu z książki wystaje: a to kopyta, a to poroże, a to zadek. Książka jest ewidentnie za mała (i  to jest właściwe podejście – to książka jest za mała, a nie Ernest za duży!). W końcu łoś i jego mała przyjaciółka (nie mam pojęcia, co to za zwierzaczek) wpadają na pewien pomysł. Przynoszą różne materiały plastyczne i pracują w pocie czoła – mierzą, wycinają, doklejają. Na ostatniej stronie widzimy efekt ich pracy. Tadam! Zwierzakom udało się tak powiększyć książkę, że cały Ernest mieści się w niej idealnie.

Krótka, ale niezwykle pojemna

O czym jest ta książka? Dla jednych będzie to pełna humoru historia o przyjaźni i współpracy. Dla innych, o wytrwałości w dążeniu do celu, determinacji i niezrażaniu się niepowodzeniami. Albo o umiejętności radzenia sobie z problemami. Jeszcze inni zobaczą tu opowieść o życiu na własnych zasadach i braku zgody na wciśnięcie w sztywne ramy. Znajdą się też tacy, dla których będzie to opowieść o nieprzystosowaniu, niespełnianiu oczekiwań otoczenia i próbie stworzenia sobie przyjaznej przestrzeni w nieprzyjaznym świecie. Przygodę Ernesta z książką można też odczytać jako pochwałę wyobraźni i zachętę do nieszablonowego myślenia.

Musicie przyznać, że mimo zastosowaniu minimalistycznych środków wyrazu, „Ernest” jest książką bardzo pojemną. Sposób odczytania tekstu będzie uzależniony od wieku i osobistych doświadczeń czytającego. Na tym polega siła książek obrazkowych. Bardzo zachęcam do wykorzystania książki Catheriny Rayner do pracy z młodzieżą i dorosłymi. Piszę o tym, bo w Polsce nadal pokutuje przekonanie, że książka z małą ilością tekstu jest przeznaczona wyłącznie dla przedszkolaków.

Prawdziwy picturebook

Przy okazji warto powiedzieć kilka słów o tym, czym są picturebooki i czym się różnią od książek ilustrowanych (bo zdecydowanie nie chodzi tu tylko o liczbę obrazków). „Ernest” spełnia wszystkie wymogi stawiane temu gatunkowi.

  1. W książce ilustrowanej rysunek jest tylko dodatkiem do tekstu, służy jego uatrakcyjnieniu. W książkach obrazkowych warstwa graficzna i tekstowa mają równorzędne znaczenie.
  2. W picturebookach ilustracje nie  pełnią tylko funkcji ozdobnej, ale i  narracyjną. Obrazy i słowa uzupełniają się nawzajem. Inaczej niż w książkach ilustrowanych, w książkach obrazkowych ilustracje najczęściej nie pokazują tego, o czym czytamy w tekście, ale to, czego w tekście nie ma. Przekazują dodatkowe informacje, rozszerzają przekaz zawarty w warstwie słownej.
  3. W książkach ilustrowanych autorzy ilustracji przedstawiają wybrane fragmenty tekstu. Dla picturebooków charakterystyczna jest sekwencyjność obrazów. Rysunki nie są luźnym zbiorem scenek, ale opowiadają całą historię po kolei, od początku do końca.
  4. W książkach obrazkowych część obrazowa i słowna tworzą nierozerwalną całość. Dopiero razem tworzą właściwy komunikat. Nie da się ich rozdzielić zachowując ten sam przekaz. Często obraz bez tekstu traci na czytelności, tekst bez obrazu staje się zupełnie niezrozumiały.
  5. Picturebook jest całościowym konceptem (najczęściej za słowo i obraz odpowiada jeden autor), w którym każdy element jest przemyślany i generuje znaczenie (format, rodzaj papieru, układ tekstu, typografia).

Podobne wpisy

error: Content is protected !!