Mam na imię Jazz – recenzja

by admin

Mam na imię Jazz, Jessica Herthel, Jazz Jennings, przekład Anton Ambroziak, ilustracje Shelgh McNichols, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2019 r., wiek 6+

Fabuła oparta na prawdziwej historii

Fabuła książki „Mam na imię Jazz” została oparta na prawdziwej historii transpłciowego dziecka, Jazz Jennings. Jazz urodziła się jako chłopiec, ale od wczesnego dzieciństwa uwielbiała kolor różowy, kostiumy syrenek i stroje księżniczek. Bawiła się z dziewczynkami, myślała i mówiła o sobie jak o dziewczynce. Rodzice i trójka starszego rodzeństwa Jazz czuli się zakłopotani. Dopiero lekarka wyjaśniła im, że Jazz jest osobą transpłciową tj. jej płeć psychiczna jest niezgodna z płcią biologiczną. Rodzice zaakceptowali to. Przestali zmuszać córkę do noszenia chłopięcych ubrań i bawienia się ciężarówkami. Bohaterka czasami spotyka się z docinkami i wyśmiewaniem, ale jest szczęśliwa, że może być sobą.

Ktoś rodzi się chłopcem, a czuje się dziewczynką

Książka w prosty i zrozumiały sposób zapoznaje dzieci z tematem transpłciowości (tak się czasami zdarza, że ktoś rodzi się chłopcem, a czuje się dziewczynką (albo odwrotnie)). Nawet osoby, którym ten temat może wydawać się kontrowersyjny, przekonają się po lekturze, że nie ma tam nic, co mogłoby budzić wątpliwości. Występowanie dysforii płciowej zostało dowiedzione. Dziecko, które nie czuje się dobrze w swojej skórze, nie powinno być z tego powodu szykanowane, ani zmuszane do życia zgodnie z płcią metrykalną. Z czym tu się można nie zgodzić?

Dla kogo jest ta książka?

Na pewno dla dzieci w takiej sytuacji jak bohaterka. Lektura może im ułatwić zrozumienie i nazwanie własnego problemu. A uświadomienie sobie, że nie są jedynymi ludźmi na świecie zmagającymi się z tożsamością płciową, może pomóc zredukować poczucie wyobcowania i niezrozumienia.

Dla rodziców, którzy podejrzewają u dziecka zaburzenia tożsamości płciowej. Mogą oni wykorzystać historię Jazz jako pretekst do rozmowy i zapewniania dziecka, że kochają i akceptują je takim, jakie jest, że zawsze może liczyć na ich wsparcie. Statystyki pokazują niestety, że co trzecia osoba transpłciową zostaje odrzucona przez rodzinę; może takie książki będą początkiem dobrych zmian?

To również (a może przede wszystkim?) książka  dla kolegów i koleżanek transpłciowych dzieci. Uwrażliwia na ich problemy (konieczność ukrywania prawdziwego „ja” i odgrywania nieswojej roli, poczucie bycia innym, gorszym, brak tolerancji ze strony otoczenia) i rozwija empatię. To bardzo ważne, ponieważ wyniki badań są przerażające – pokazują, że niemal połowa osób transseksualnych przed ukończeniem osiemnastego roku życia ma za sobą próbę samobójczą.

Stereotypy i uproszczenia

Można by zrzucić książkowej historii powielanie stereotypów związanych z płcią (dziewczynka musi lubić kolor różowy i księżniczki), ale ponieważ jest to książka dla dzieci w wieku przedszkolnym/wczesnoszkolnym, dla których będzie to często pierwszy kontakt z zagadnieniem transseksualizmu, to można wybaczyć autorom brak zniuansowania tematu. Być może decyzja, żeby książkowa Jazz był biała, również wynika z dążenia autorów do maksymalnego uproszczenia przekazu i skupienia się na tym, co najważniejsze.

Zauważyłam, że w wielu księgarniach internetowych książka jest przyporządkowywana do zawyżonej kategorii wiekowej (10-12 lat).  Znam też rodziców, którzy stwierdzili, że najpierw muszą przeprowadzić z dziećmi rozmowę o tym, skąd się biorą dzieci, dopiero potem przyjdzie czas na rozmowę o transpłciowości. W mojej opinii taka kolejność nie jest niezbędna. Transseksualizm dotyczy psychicznego poczucia płci, a nie orientacji seksualnej, a książka „Mam na imię Jazz” uczy po prostu otwartości na inność.

Temat transpłciowości porusza również książka Janek (nie Janka)Kim jest ślimak Sam?

Podobne wpisy

error: Content is protected !!