August w świecie uczuć, Maria Wietecha-Lalik (tekst i ilustracje), Wydawnictwo Pozytywka, Kraków 2020 r, ISBN: 978-83-956637-0-3, wiek 3+
W dzisiejszych czasach my, rodzice, bardzo dbamy o rozwój intelektualny naszych dzieci. Zależy nam, żeby dzieci szybko nauczyły się czytać i pisać, opanowały języki obce i obsługę komputera. Zapisując maluchy na różne kółka i zajęcia dodatkowe często zapominamy, jak waży jest rozwój emocjonalny. Dziecko, które nie będzie potrafiło wyrażać własnych emocji w społecznie akceptowalny sposób i nie będzie rozumiało stanów emocjonalnych innych ludzi, nie będzie potrafiło nawiązać relacji społecznych i funkcjonować grupie. Na szczęście od kilku lat pojawiają się na rynku książki, które mają na celu wspieranie rozwoju emocjonalnego dzieci. Jedną z nich jest „August w świecie uczuć”.
Bohaterem książki jest czteroletni August i jego koledzy i koleżanki z przedszkola. Codzienne wydarzenia (konflikt z kolegą, pierwsze dni w przedszkolu, burza, czy przedstawienie dla rodziców) wywołują w dzieciach różne, często bardzo silne, emocje. Z pomocą opiekunki grupy, pani Ani, dzieci starają się z nimi uporać. Każdy rozdział jest poświęcony jednej emocji: złości, smutkowi, strachowi i radości. Pani Ania tłumaczy dzieciom, że wszystkie uczucia są zjawiskiem naturalnym i powszechnym. Każdy (nawet rodzice) czasami się złości i boi. Co więcej, wszystkie uczucia są potrzebne. Dlatego nie można ich tłumić, trzeba się nauczyć radzić sobie z nimi w sposób, który nie krzywdzi nas i innych. Pani Ania często rozmawia z przedszkolakami o tym, co czują, dzięki czemu mały czytelnik uczy się rozpoznawać i nazywać stany emocjonalne. Wspólnie zastanawiają się też nad zdarzeniami, które je wywołały i wpływem odczuwanych emocji na nasze zachowanie.
Po każdym rozdziale autorka (która jest pedagogiem przedszkolnym i wczesnoszkolnym) zamieściła informacje na temat danego uczucia i przydatne sposoby radzenia sobie z nim np. stworzenie kącika złego nastroju, dodawanie nocnym straszydłom śmiesznych atrybutów, robienie łapaczy snów. Są też wskazówki dla dorosłych (ta część książki jest moim zdaniem szczególnie cenna), w których autorka zachęca do dawania dzieciom przyzwolenia na przeżywanie wszystkich emocje, poważnego traktowania dziecięcych uczuć i wystrzegania się lekceważących komunikatów typu „To nie ładnie zazdrościć”, „Nie ma się czego wstydzić”, „Chłopaki nie płaczą”, „Przecież to nie boli”, „Taka duża a boi się małego pająka”, „nie bądź niemądry, potwory przecież nie istnieją” itd. Takie komentarze nie tylko nie pomagają, ale mogą sprawić, że dziecko zacznie tłumić i ukrywać swoje uczucia. A przecież smutek, strach czy złość same w sobie nie są złe. Zły może być tylko sposób ich wyrażania.
Opisując książki staram się nie tworzyć laurek, tylko rzetelnie informować czytelników o wadach i zaletach danej publikacji, dlatego muszę zwrócić uwagę na elementy, które mi się w tej publikacji nie podobały. Po pierwsze zbyt wiele zdrobnień (łezki, rączki, nóżki, przytulaski, smuteczki) sprawia, że tekst brzmi infantylnie. Wiem, ze grupą docelową są kilkulatki, ale to nie znaczy, że trzeba do nich gugać. Negatywnie zaskoczył mnie fragment, w którym wychowawczyni tłumaczy dzieciom, ze burza jest efektem koncertów perkusyjnych organizowanych w niebie przez anioły (tu oczywiście aniołki). Rozumiem, że to wypowiedź z przymrużeniem oka, ale kłóci mi się to z ogólnym przekazem książki, żeby traktować dzieci poważnie. No i zupełnie nie ujęły mnie ilustracje, ale to już kwestia gustu. Przekonał mnie też argument autorki, że dzięki takim realistycznym ilustracjom dzieciom łatwiej jest odczytać emocje bohaterów. Jestem bardzo ciekawa kolejnych części.
Na temat emocji polecam również „Kolorowy potwór” i „Czujemisie” a dla nieco starszych dzieci książki Wojciecha Kołyszki.