Niewidzialne kamienie czyli jak to jest być dyslektykiem, Barbara Ciwonuk, ilustracje Izabela Madeja, Wydawnictwo TOTU, Ustka 2019 r., ISBN: 978-83-951299-1-9, wiek 7+
„Wszystkie dzieci pragną dobrze się uczyć i widzieć uznanie w oczach dorosłych. Niestety, wiele z nich przynosi w tornistrach do szkoły coś, co określam jako niewidzialne kamienie. Niewidzialne, bo niezdiagnozowane, a kamienie, bo ciężkie i utrudniające osiąganie szkolnych sukcesów”.
„Niewidzialne kamienie” to książka poświęcona dysleksji, która może stanowić nieocenioną pomoc dla czterech grup odbiorców. Na pewno jest to bardzo dobra pozycja terapeutyczna dla dzieci z dysleksją, które łatwo odnajdą w szkolnych przeżyciach Piotrusia swoje kłopoty i trudne emocje. Opowiadanie pokazuje, że nie są jedynymi osobami na świecie, które mają problemy szkolne i że ich trudności z czytaniem i pisaniem nie wynikają z braku inteligencji czy lenistwa. Lektura może podnieść obniżoną samoocenę małego dyslektyka wyjaśniając, że dzieci z dysleksją są tak samo mądre jak ich rówieśnicy, tylko uczą się inaczej, że dyslektycy są często bardzo kreatywni i myślą nieszablonowo i że wiele sławnych osób zmagało się w dzieciństwie z dysleksją (np. Leonardo da Vinci, Mozart, Einstein, albo Billa Gates). Niesie też pociechę, że dysleksja nie przeszkadza w odnoszeniu sukcesów w dorosłym życiu.
„Niewidzialne kamienie” warto przeczytać również dzieciom, których ten temat bezpośrednio nie dotyczy. Książka przekazuje wiele konkretnych informacji na temat dysleksji i uwrażliwia na problemy kolegów dotkniętych tym zaburzeniem. „Niewidzialne kamienie” przełamują stereotypy na temat dyslektyków tłumacząc, że nie ma żadnej winy dziecka z dysleksją, w tym że brzydko pisze, wolniej czyta albo robi błędy. Dzieci dowiedzą się też, jak mogą pomóc kolegom i sprawić, że ich szkolne życie będzie łatwiejsze.
Książkę powinni przeczytać również rodzice dzieci z dysleksją lub podejrzeniem dysleksji. Dzięki niej łatwiej będzie im zrozumieć, co przeżywają ich dzieci w szkole. Dowiedzą się też, jak mądrze wspierać dziecko i jakich błędów nie popełniać.
Przede wszystkim książka Barbary Ciwoniuk może stanowić cenne narzędzie dla dzieci z niezdiagnozowaną dysleksją i ich bliskich. Z opowiadania o Piotrusiu dowiedzą się, co powinno ich zaniepokoić i gdzie szukać pomocy. Autorka zachęca małych czytelników, którzy stwierdzą u siebie podobne problemy do problemów, z którymi boryka się bohater, żeby powiedzieli o tym opiekunom. Na końcu książki znajduje się tabela z różnymi problemami charakterystycznymi dla dysleksji. Co istotne, znajdują się tu również trudności, które nie kojarzą się w sposób oczywisty z tym zaburzeniem np. kłopoty z orientacją, problemy z wiązaniem butów, lęk przed schodzeniem ze schodów, czy niechęć do wycinania.
Szkoła jest dla Piotrusia udręką. Na samą myśl, że trzeba iść do szkoły, chłopca codziennie boli brzuch. Już poranne szykowanie się do szkoły jest okropne. Piotruś bardzo nie lubi się spieszyć, zapina wtedy źle guziki, zapomina umyć zęby i zabrać potrzebne rzeczy do szkoły. A mama jest na niego zła, że znowu się guzdrze i znowu nie pamięta. Mimo że Piotruś poświęca na odrabianie lekcji znacznie więcej czasu niż jego koledzy, a w zadaniach muszą pomagać mu rodzice, i tak ma zawsze gorsze wyniki. W szkole mylą mu się podobne litery (np. d i g, p i b), strony świata i dni tygodnia. Zdarza mu się pisać cyfry w sposób zwierciadlany, czasami nie rozumie poleceń nauczycielki (np. na której stronie otworzyć książkę) i bardzo często nie nadąża z przepisaniem notatki z tablicy. Zwłaszcza w sytuacjach stresowych wszystko, co wie, ucieka mu z głowy. A pani nauczycielka bardzo często każe uczniom pracować pod presją czasu i wprowadza elementy rywalizacji (Kto pierwszy, kto najszybciej…?). Piotrek najbardziej nie lubi odpowiadania przed cała klasą. To dla niego prawdziwa tortura. Chłopiec często czuje się inny, gorszy, jest przekonany, że rozczarowuje nauczycieli i rodziców.
Towarzyszymy bohaterowi podczas dnia w szkole, który był dla niego szczególnie nieprzyjemny. Chłopiec nie mógł znaleźć właściwej sali i spóźnił się na lekcję. Pani kazała mu przeczytać na głos wiersz, a jemu litery tak skakały przed oczami, że nie zdołał przeczytać nawet tytułu. Do tego napisał odwróconą cyfrę 3 a na lekcji w-f pobiegł w prawą stronę, zamiast w lewą. Pani złościła się na chłopca a dzieci śmiały się z niego. Jeden kolega powiedział nawet, że Piotruś jest głupi. Chłopiec martwił się, że to nie koniec przykrości, że w domu mama będzie robiła mu wyrzuty albo zacznie porównywać osiągnięcia Piotrusia do osiągnięć kuzyna. Bohater miał już wszystkiego dość i zwierzył się ze swoich problemów babci. Babcia nie mogła zrozumieć, skąd u tak inteligentnego chłopca, który tyle wie o Afryce i kosmosie i świetnie gra w warcaby, wzięły się problemy z czytaniem i pisaniem i zwróciła się po radę do znajomej, emerytowanej nauczycielki. W ten sposób rodzina dowiedziała się, że chłopiec może mieć dysleksję. Rodzice udali się z synem do poradni, gdzie diagnoza została potwierdzona (książka przełamuje też lęk przed poradnią i testami). Pani pedagog wytłumaczyła rodzicom jak postępować, żeby ułatwić synowi naukę. Nauczycielka też zaczęła stosować się do zaleceń poradni (chłopiec może pracować we własnym tempie i nie musi odpowiadać przed cała klasą). Również koledzy zmienili swoje postępowanie w stosunku do kolegi. I tak bardzo zły dzień okazał się dla Piotrusia początkiem dobrych zmian.