Moje cudowne dzieciństwo w Aleppo, Grzegorz Gortat, ilustracje Marianna Sztyma, Wydawnictwo Bajka, Warszawa, 2017 r., ISBN: 978-83-65479-19-8; wiek 12+
O swoim dzieciństwie w oblężonym Aleppo opowiada nam ośmioletnia Jasmin. Jej rodzina mieszka w domu bez wody, prądu i szyb w oknach. Szkoły, sklepy i place zabaw dawno zostały zbombardowane. Dzieci bawią się w chowanego wśród gruzów i nie mogą oddalać się od domu dalej niż na odległość stu kroków, żeby w razie nalotu zdążyły dobiec do piwnicy. Muszą też pamiętać, żeby nie bawić się koło suszącego się prania, bo kolorowe ubrania może łatwo wypatrzyć snajper.
Konflikt syryjski trwa już tak długo, że niektóre dzieci nie znają innej rzeczywistości, niż ta wojenna. Nie wiedzą, co to znaczy „dobranocka”, ale za to bardzo dobrze znają takie pojęcia, jak „schron”, „naloty”, „syrena alarmowa” czy „pociski moździerzowe”. Rodzice starają się chronić dzieci, ukrywając przed nimi prawdę na temat okrutnej rzeczywistości (np. oszukują najmłodsze, że huk bomb to tylko wystrzały fajerwerków), ale dzieci widzą, słyszą i rozumieją znacznie więcej niż dorosłym się wydaje:
„[ojciec] próbował odwrócić naszą uwagę od koszmarnych widoków na ulicy. Wmawiał nam, że pociski zniszczyły sklep odzieżowy i to, co widzimy, to roztrzaskane sklepowe manekiny.”
W książce nie znajdziemy wyjaśnienia, jakie są przyczyny wojny w Syrii, kto z kim walczy, kto bombarduje oblężone miasto itd., bo dla ofiar wojny nie ma to żadnego znaczenia. Sąsiad Jasmin, pan Safik wyraził to dobitnie:
„Jest mi obojętne, czy będzie to samolot wojsk rządowych, rosyjski, amerykański, czy uśmiercą mnie antyrządowi powstańcy, czy islamscy radykałowie.”
Autor koncentruje się na pokazaniu wpływu wojny na codzienne życie zwykłych Syryjczyków, bezbronnych cywili, kobiet i dzieci. Tą wojenną codzienność pokazuje bardzo prawdziwie, bez upiększeń. Czytamy o odbywających się każdego dnia pogrzebach sąsiadów Jasmin, drużynie piłkarskiej złożonej z okaleczonych, jednonogich chłopców, porwaniu i zamordowaniu pana Safika, wreszcie o śmierci trzyletniego brata Jasmin, który ginie w wybuchu miny-pułapki. Przemoc jest tu przemocą, okrucieństwo okrucieństwem, jednak autor nie przekracza (a może jednak?) cienkiej granicy między realizmem a epatowaniem okrucieństwem. Wiele informacji pozostawia niedopowiedzianych, a my, dorośli, ze ściśniętym gardłem, doczytujemy je między wierszami (np. o linczu na czternastoletnim snajperze, albo matce prasującej pośmiertne całuny dla dzieci).
G. Gortat zwraca też uwagę na brak reakcji świata na to, co się dzieje w Syrii, brak pomocy ze strony innych państw. Pan Safik przejmująco podsumowuje tą bierność:
„W tej wojnie zwykli ludzie dawno przestali się liczyć. Jesteśmy tylko pionkami w grze możnych tego świata. A świata nie interesuje, co się z nami stanie”.
„Świat spisał nas na straty […] Pamiętacie jak prezydent Ameryki narysował czerwoną linię? I zapowiedział, że jeżeli reżim syryjski ją przekroczy, to będzie to koniec reżimu? I co? Wkrótce syryjskie władze użyły broni chemicznej przeciwko własnym obywatelom, a Ameryka nawet nie kiwnęła palcem […]”.
Wydawca napisał na okładce książki, że jest to „powieść dla dzieci, którą powinien przeczytać każdy dorosły”. Mam nadzieję, że tak będzie, bo książka ma szansę zmienić sposób postrzegania uchodźców (bohaterowie książki nie są uchodźcami, ale ich życie w ogarniętym wojną syryjskim mieście bardzo dobrze pokazuje wszystko to, od czego uchodźcy uciekają). Może pod wpływem lektury uświadomimy sobie, że uchodźcy nie opuszczają swoich krajów w poszukiwaniu przygód czy luksusów, tylko ratują życie i pragną zapewnić lepszy los swoim dzieciom? Może uchodźcy zaczną budzić w nas współczucie i chęć niesienie pomocy a nie strach, wrogość i uprzedzenia?
Książka może też wpłynąć na poprawę pokutującego w zachodnim społeczeństwie negatywnego wizerunku muzułmanów, którzy są często postrzegani jako gorzej wykształceni, zacofani i prymitywni. Nie brakuje też osób utożsamiających wszystkich muzułmanów z ekstremistami i terrorystami. Stworzeni przez autora bohaterowie budzą sympatię i zadają kłam tym krzywdzącym, stereotypowym wyobrażeniom. Rodzice Jasmin są osobami światłymi (ojciec był wykładowcą na uniwersytecie w Aleppo), kulturalnymi i przede wszystkim są fantastycznymi rodzicami, którzy robią wszystko, by dzieciństwo Jasmin i jej braci było choć trochę lepsze. Wzruszająca jest scena, gdy ojciec prowadzi dzieci do „diamentowej góry z bajki”. Robi to z narażeniem życia, „żeby z tego całego koszmaru wynieśli choć jedno piękne wspomnienie”. Cenne jest również pokazanie na przykładzie stryja Jasmin, że radykalni fundamentaliści stanowią tak naprawdę nieliczną grupę w syryjskim społeczeństwie, a cała większość to ich ofiary.
Bardzo podobają mi się ilustracje Marianny Sztymy. To co mi natomiast przeszkadzało w treści, to wkładanie w usta ośmiolatki zbyt dorosłych wypowiedzi (tak, wiem, że dziecko, którego dzieciństwo przypadło na czas wolny, które przeżyło te wszystkie okropne rzeczy, musiało szybciej dorosnąć, ale mimo wszystko, niektóre wypowiedzi brzmią bardzo sztucznie).
Na blogu „Biblioteczka-apteczka” znajdziecie wiele recenzji książek na tzw. trudne tematy. Muszę jednak zaznaczyć, że „Moje cudowne dzieciństwo w Aleppo” to książka szczególnie wymagająca, przede wszystkim pod względem emocjonalnym, i bez wątpienia wymaga wspólnej lektury z dzieckiem. Mimo, że dzieci 8 letnie potrafią już same czytać (wydawnictwo rekomenduje książkę dla dzieci od lat 8), nie możemy zostawić ich sam na sam z opowiadaniem o Jasmin i jej rodzinie. Konieczne będzie odpowiadanie na pytania, tłumaczenie, wyjaśnianie wątpliwości. Nie obędzie się też bez przytulania i ocierania łez.
Większość książek, które tu opisuję, wypożyczam z bibliotek. „Moje cudowne dzieciństwo w Aleppo” kupiłam, do czego i Was serdecznie zachęcam, ponieważ dochód ze sprzedaży tej książki wydawnictwo przekaże Polskiej Akcji Humanitarnej na pomoc w Syrii.