Babcia rabuś, David Walliams, przekład Karolina Zaremba, ilustracje Tony Ross, Wydawnictwo Mała Kurka, Piastów 2013, wiek 9+
Na początek dwie uwagi. Po pierwsze wytłumaczę się, dlaczego w opisie książki (zresztą nie tylko tej) zdradzam może zbyt dużo szczegółów fabuły. Gdybym kierowała recenzję do docelowego odbiorcy książki, unikałabym spojlerów, ale wiem, że biblioteczkę-apteczkę czytają głównie rodzice, którzy — sugerując się recenzjami — wybierają książki do przeczytania lub podsunięcia dzieciom. Zależy mi, żebyście mieli jak najwięcej informacji i mogli podjąć świadomą decyzję, czy to książka dla Waszego dziecka, czy jednak nie.
Po drugie, prośba. W pierwszej część książki „Babcia rabuś” znajdziecie opisy babci, które, zdaniem wielu osób, zakrawają na szarganie świętości;), stąd mój apel — nie oceniajcie pochopnie! Dajcie szansę tej książce. „Babcia rabuś” zdecydowanie zyskuje przy bliższym poznaniu i taki jest zresztą główny przekaz książki.
Kontrowersyjny styl Walliamsa
Charakterystycznymi cechami stylu Walliamsa jest niepoprawność polityczna i (uwielbiane przez dzieci) żarty na granicy dobrego smaku, a bohaterowie jego książek często przeżywają pasjonujące przygody (złodziejskie skoki, ucieczki, pościgi itd.). Ale to absolutnie nie wszystko, co proponują młodym czytelnikom książki Davida Walliamsa. Pod wartką akcją autor przemyca tematy ważne i poważne. Walliams ma niezwykłą umiejętność łączenia obrzydliwych opisów (bąki, gluty itp.) i rubasznych dowcipów z pełnymi wrażliwości i czułości opisami bohaterów i łączących ich relacji. Potrafi jednocześnie wywoływać ataki śmiechu i łzy wzruszenia. Tak jest i tym razem.
Tancerz czy hydraulik?
Ben to jedenastolatek, który kocha uszczelki, zawory i rury i chciałby zostać w przyszłości hydraulikiem. Niestety rodzice wymyślili dla niego karierę tancerza (nie szkodzi, że Ben nie umie i nie lubi tańczyć) a do marzeń syna odnoszą się z pogardą („Nie ma bogatych hydraulików”). Ben jest więc zmuszony oddawać się swojej pasji w ukryciu („Tygodnik hydraulika” chowa pod materacem). Rodzice Bena nie budzą w czytelniku sympatii. Oboje spędzają cały wolny czas przed telewizorem, pochłaniając odmrażane w kuchence mikrofalowej posiłki. Ich ulubionym programem jest taneczny show z udziałem celebrytów. Aby móc obejrzeć w spokoju „Taniec najsławniejszych sław” podrzucają Bena w każdy piątek do babci, o której (zwłaszcza matka Bena) wyrażają się z wyższością i lekceważeniem.
Babcia jest nudziarą
Chłopiec nie znosi tych wizyt. Uważa, że babcia jest nudna, ma włosy na brodzie, stale puszcza wiatry i śmierdzi kapustą. A na dodatek ma „zwyczaj plucia w używaną chusteczkę, którą trzymała wetkniętą w mankiet swetra, by następnie wycierać nią twarz swojego wnuczka” (uprzedzałam:)). Jedyną atrakcją wieczorów jest gra w scrabble i degustacja kapuścianych przetworów babci (jeden bardziej obrzydliwe od drugiego). A na dodatek u babci nie działa telewizor. W pewnym momencie Ben nie wytrzymuje i dzwoni do rodziców, żeby natychmiast go odebrali, bo „Babcia to skończona nudziara. Siedzenie z nią to tortury”. Jak na pewno się domyślacie, babcia słyszy tę rozmowę.
Babcia rabuś?
Na szczęście wkrótce następuje przełom w relacjach babci i wnuka. Podczas jednej z wizyt Ben, szukając w szafkach czegoś niezawierającego kapusty, znajduje ukryte w puszce po ciasteczkach kosztowności. Zaintrygowany postanawia rozwikłać babciną tajemnicę (To babcia była kiedyś młoda? To babcia może mieć jakieś sekrety?). Jego zdumienie sięga zenitu, kiedy widzi babcię, która ubrana w czarny kombinezon ninja, zbliża się na skuterze do sklepu jubilerskiego. Przyciśnięta do muru staruszka przyznaje, że jest najbardziej poszukiwanym złodziejem klejnotów na świecie, zdradza wnukowi swój gangsterski pseudonim i opowiada historię każdego skradzionego przedmiotu. Możecie się domyślić, że opinia chłopca o babci ulega diametralnej zmianie. Teraz Ben nie może się doczekać kolejnych piątkowych wizyt, Co więcej, w każdej wolnej chwili wymyka się do babci na rowerze.
Barwne opowieści babci sprawiają, że chłopiec również zaczyna marzyć o życiu rabusia. W końcu wnuk i babcia planują wspólny „skok” i to nie byle jaki. Ich celem ma być skarbiec w Tower i klejnoty koronne! Wydawać by się mogło, że to plan niemożliwy do zrealizowania, ale Ben wykorzystuje swoją wiedzę hydrauliczną i znajduje słaby punkt w umocnieniach londyńskiej Tower. W międzyczasie chłopiec musi wziąć udział w konkursie tanecznym i po raz kolejny słyszy od rodziców, że jest nieudacznikiem („twój występ był fatalny oraz żenujący”, „wstyd mi było za ciebie”), a starsza pani trafia do szpitala.
Tylko babcia akceptuje go takim, jaki jest
Podczas wspólnej akcji rabusie spotykają królową i wychodzi na jaw, że babcia zmyśliła wszystkie złodziejskie historie, bo bardzo chciała zobaczyć podziw w oczach wnuka i bardzo cieszyła się na wspólne chwile spędzone na planowaniu. Ben jest początkowo zły i rozczarowany, ale potem docenia, że dla niego babcia zgodziła się na najbardziej zuchwały rabunek wszech czasów, który wymagał od niej przepłynięcie Tamizy w kombinezonie płetwonurka i przedostania się do Tower of London rurą kanalizacyjną! Chłopiec zdaje sobie sprawę, że babcia jest jedyną osobą, która kocha go bezwarunkowo. I tylko ona nie uważa, że jego hobby jest nudne i głupie.
Wzruszająca jest scena, kiedy chłopiec siedzi na szpitalnym łóżku umierającej babci i mówi, że ją bardzo kocha i spędził z nią najwspanialsze chwile w swoim życiu.
„Babcia Rabuś” to książka o pięknej relacji, do której obie strony musiały dojrzeć. O tym, że warto poznać człowieka naprawdę, zamiast oceniać po pozorach i w końcu o tym, że
Jedyne, co możemy zrobić w tym życiu, to podążać za marzeniami. Inaczej marnujemy czas.
Toksyczni rodzice
Poza odczarowywaniem starości i pokazaniem, że starzy i młodzi mają sobie wiele do zaoferowania, znajdziemy tu jeden z najczęściej powtarzających się motywów wszystkich książek Walliamsa, czyli toksyczne rodzicielstwo, podcinanie dzieciom skrzydeł i narzucanie im własnych scenariuszy na życie.
Książka jest skierowana do dzieci, które potrafią już czytać, ale ja bardzo polecam do wspólnego poczytania. I pogadania. Albo pomilczenia.
A ilustrator książek Walliamsa, Tony Ross, napisał Książkę o smutku, w której przybliża dzieciom temat depresji.