Kto ukradł jutro?, czyli dlaczego nie jest jak z obrazka, Olga Ptak, ilustracje Dominika Czerniak-Chojnacka, Wydawnictwo ALBUS, Poznań 2019; wiek 5+ (i dorośli)
Kto ukradł jutro? Książka o autyzmie dla dzieci i dorosłych
Jeżeli śledzicie wpisy na blogu biblioteczka-apteczka, to wiecie, że nie nadużywam w recenzjach określeń typu „cudowna”, „wspaniała”, „perełka” itd. Ale dzisiaj ponadużywam za wszystkie czasy, bo warto. „Kto ukradł jutro” to książka wzruszającą i bardzo potrzebna. Ważna treść, piękną forma. Wspaniała całość. Książka składa się z dwóch części. Pierwsza (skierowana do dorosłych) jest napisana z perspektywy mamy chłopca z autyzmem, druga (nie tylko dla dzieci) z punktu widzenia tegoż pięciolatka. Książka Olgi i Leona może być świetnym pretekstem do pogłębionej rozmowy z dzieckiem i z samym sobą. Lektura obowiązkowa!
Część „dorosła”
Na okładce czytamy, że książka jest wyrazem wściekłości autorki, że „ktoś ukradł jutro” i „nie jest jak z obrazka”. Olga Ptak pisze otwarcie o swojej frustracji, bezradności, poczuciu niezrozumienia i samotności. Wielokrotnie przełamuje stereotypy na temat niepełnosprawności i społeczne tabu, przyznając na przykład, że rodzic może mieć problem z zaakceptowaniem niepełnosprawnego dziecka, może być nim zmęczony i mieć go serdecznie dość. Autorka opisuje swoje codzienne zmagania, nie tylko z niepełnosprawnością syna, ale i walkę z urzędnikami, lekarzami, przepisami i stereotypami. A także z brakiem zrozumienia ze strony otoczenia, znajomych, a nawet bliskich, który manifestuje się w tych wszystkich krzywdzących opiniach, że „ciąga zdrowe dziecko po lekarzach i wpędza je w niepełnosprawność”, że „dziecko jest pretekstem do nicnierobienia”, że „nie można z nią już o niczym innym porozmawiać”, że „na własne życzenie” itd. „Kto ukradł jutro?” to zapis autoterapii autorki.
Wspierające poczucie wspólnoty doświadczeń
Ta część może mieć również terapeutyczny wpływ na innych rodziców dzieci z niepełnosprawnościami. Lektura da im wspierające poczucie, że są ludzie, którzy borykają się z podobnymi problemami. Ludzie, którzy naprawdę rozumieją ich sytuację (a doświadczenia pani Olgi pokazują, że o zrozumienie w takiej sytuacji jest najtrudniej). Dużą ulgę może przynieść również sama świadomość, że inni też czasami sobie nie radzą z tą sytuacją, są potwornie zmęczeni, przeżywają chwile załamania, popełniają błędy. Rodzice niepełnosprawnych dzieci znajdą tu również bardzo ważne i potrzebne przyzwolenie na przeżywanie trudnych emocji, na odczuwanie „rzeczy, których czuć nie wypada” i myślenie „o rzeczach, o których myśleć jest nieładnie”.
Otwiera oczy
„Kto ukradł jutro?” To również książka dla rodziców zdrowych dzieci. Ucząca empatii, otwierająca oczy. Większość z nas nie ma bladego pojęcia o problemach, z którymi każdego dnia muszą się mierzyć opiekunowie niepełnosprawnych dzieci. Dla mnie dużym zaskoczeniem była informacja, że matka niepełnosprawnego dziecka musi często walczyć o rozpoczęcie leczenia i rehabilitacji z… członkami rodziny np. babciami, które wypierają niepełnosprawność wnuka („Syn pani Stasi spod piątki też długo nie mówił i patrzcie, jaki teraz wygadany!”). Szokujące były dla mnie również przykłady braku empatii ze strony lekarzy i pielęgniarek (komentarz pod adresem trzydziestolatki „Cóż, stare drzewo rodzi zgniłe owoce”, albo robienie wyrzutów matce nadwrażliwego na dotyk dziecka, że nie karmi piersią).
Rady, o które nikt nie prosi
Ta lektura bywa też miejscami bardzo niewygodna i zawstydzająca. Obnaża naszą skłonność do pochopnego osądzania, bezrefleksyjnego dawania „dobrych” rad. Szczególnie rodzice dzieci, których niepełnosprawności nie widać gołym okiem, muszą wysłuchiwać opinii, że „to nie żadna choroba tylko bezstresowe wychowanie jest wszystkiemu winne”, że „to wszystko przez brak ojca” i „zamiast ogłupiać dziecko telewizją, trzeba je wychowywać”. Może po przeczytaniu książki Olgi i Leona ktoś powstrzyma się przed bezlitosnymi komentarzami zachowania dziecka w autobusie? Może ktoś przestanie uważać, że udawanie, że nie dostrzegamy czyjejś niepełnosprawności, świadczy o naszej kulturze osobistej? A ktoś inny, zamiast obrażać się, że koleżanka znowu nie skorzystała z jego wspaniałomyślnej propozycji wspólnego wyjścia do kina, zaproponuje, że posiedzi wieczorem z jej dzieckiem? Może dzięki tej lekturze świat stanie się choć trochę mniej opresyjnym miejscem dla osób z niepełnosprawnościami i ich opiekunów?
Na marginesie dodam, że Pani Olga jest świetnym obserwatorem rzeczywistości. Cudnie portretuje ludzi np. tzw. Szeherezady, a możliwe scenariusze rozmów męża z teściową są g-e-n-i-a-l-n-e!
Część „dziecięca” (nie tylko dla dzieci!)
Druga cześć przybliża nam świat dziecka z autyzmem, pomaga zrozumieć jego zachowania, sposób postrzegania rzeczywistości i trudności. Leon chciałby mieć przyjaciela i właśnie do potencjalnego przyjaciela zwraca się w książce (chłopiec zdecydowanie wolałby, żeby przyjaciel mógł zajrzeć mu do głowy, bo „jeśli nie musisz tego opowiadać słowami, tylko wiedzieć, to jest bardzo proste”). Ostatnio sporo się mówi o autyzmie, więc niektóre informacje mogą być czytelnikom znane. Część z nas słyszała, że dzieci z autyzmem mogą mieć stereotypie ruchowe, problemy z odczytywaniem emocji i rozumieniem metafor. Albo, że uderzanie głową w ścianę, rzucanie się na podłogę czy krzyki, to mechanizmy obronne przed nadmiarem bodźców, które autystów bombardują.
Zrozumieć inność
Jednak większość problemów, o których opowiada nam Leon, będzie zaskoczeniem nawet dla dorosłych czytelników. Jak fakt, że dla dziecka z nadwrażliwością sensoryczną nagły dotyk jest tak silnym negatywnym bodźcem że, w samoobronie, może złamać nos cioci, która próbowała dać mu buziaka. Obcinanie paznokci jest taką torturą, że boli jeszcze przez kilka dni, a mycie głowy jest tak wstrętne, że wywołuje wymioty. Koszmarem jest nawet jedzenie. Z drugiej strony, to samo dziecko może być całe posiniaczone, bo nie odczuwa bólu w nogach i musi połykać małe przedmioty (baterie, monety, guziki), żeby przez chwilę poczuć swoje ciało. Leon wyjaśnia nam wszystko tak, że jego najbardziej niezrozumiałe reakcje nabierają sensu, stają się w pełni uzasadnione.
Część Leona uświadamia też dzieciom, że nie każdy czuje i myśli tak samo i dzięki temu uczy otwartości na inność (oswaja nie tylko z autyzmem, nie tylko z niepełnosprawnością, ale z szeroko pojętą odmiennością). Książka uwrażliwia na problemy rówieśników z niepełnosprawnościami i rozwija empatię. Po przeczytaniu relacji Leona dzieci mogą zrozumieć motywy „dziwnych” zachowań kolegów z autyzmem i przełamać strach wynikający z niewiedzy.
Koniecznie przeczytajmy (rodzice, nauczyciele, wychowawcy) tę część dzieciom. Wierzę, że dzięki takim książkom Leon będzie miał szansę znaleźć przyjaciela, który nie będzie robił nic nagle, nie będzie myślał, że Leon jest źle wychowany i będzie go lubił takim, jaki jest.
Poza wartością merytoryczną książki, muszę zwrócić uwagę na język, którym została napisana. Widać, że pani Olga ma lekkie pióro, a i korektor wykonał dobrą robotę.
Szata graficzna
Na uwagę zasługuje również bardzo ciekawa edytorska strona książki „Kto ukradł jutro?” i piękna szata graficzna. Opowieść mamy i syna są osobnymi książkami połączonymi wspólną obwolutą. Część mamy, Olgi, ma na okładce wielką literę O, część Leona L. Ilustracje do obu części wykonała Dominika Czerniak-Chojnacka, graficzka, ilustratorka, plakacistka, autorka nagrodzonej w konkursie Bologna Ragazzi Award 2019 książki „Kominiarz/Piekarz”. W pierwszej części ilustracje tworzą kolaże z gazet i zdjęć przypominające zasuszone rośliny wklejone do zielnika. Co istotne, wybór gazet i zdjęć jest tu nieprzypadkowy. W drugiej części na kolejnych stronach pojawiają się litery. Pomimo pozornego chaosu, tworzą jak najbardziej sensowne i zrozumiałe zdanie LEON MA PRZYJACIELA!
„Kto ukradł jutro?” zwyciężyła w tegorocznej edycji Konkursu na Książkę Edytorsko Doskonałą a podczas 28. Wrocławskich Targów Dobrych Książek Wydawnictwo Albus otrzymało za książkę Nagrodę Dobre Strony 2019.