Moje maleństwo, Germano Zullo, przekład Jacek Mulczyk-Skarżyński, ilustracje Albertine, Wydawnictwo Wytwórnia, Warszawa 2019 r.
Dla wszystkich mam
Z okazji Dnia Matki mam dla Was coś szczególnego. „Moje maleństwo” to książka obrazkowa dla dorosłych. Nowość, którą przywiozłam z Warszawskich Targów Książki. Od razu napiszę, że dawno nie czułam takiego ucisku w gardle przy lekturze (ostatnio chyba przy książce „Dzidziuś. Mała książka o wielkiej stracie”). Tym bardziej przy książce o tak skromnych środkach wyrazu. Bo co my tu właściwie mamy? Lapidarny tekst i kilka ilustracji, minimalistycznych szkiców. Ale jak wiele tu treści! A jaki ładunek emocjonalny! To książka o miłości matki do dziecka, tej jedynej w swoim rodzaju więzi. O upływie czasu, narodzinach i śmierci, dojrzewaniu i przemijaniu.
Taniec życia
Towarzyszymy bohaterom od samego początku, obserwujemy oczekiwanie na dziecko, entuzjastyczne powitanie, pokazywanie świata, ich czułe rozmowy, bycie razem. Kiedy przeglądamy stronę po stronie, powstaje efekt animacji poklatkowej. Widzimy, jak chłopiec rośnie, a mama się starzeje, kurczy, maleje. W pewnym momencie dochodzi do odwrócenia ról i to chłopiec, teraz dorosły mężczyzna, trzyma mamę na rękach. Na pierwszej stronie widzieliśmy, jak matka witała syna, na ostatniej syn pożegnał matkę. Na każdej ilustracji postacie są przytulone, objęte, jakby tańczyły. To piękny taniec. Taniec życia.
Zawsze będzie dzieckiem
Widziałam na targach kobietę, która popłakała się przeglądając tę książkę. Nie dziwię się. Dla mnie najbardziej wzruszająca jest strona, na której chłopiec na rękach mamy jest już tak duży, że nogi zwisają mu prawie do ziemi, ale dla niej nadal jest „jej maleństwem”. Myślę wtedy o sobie, kiedy wiążę mojemu nastolatkowi sznurówki, o mojej mamie, która nadal pyta mnie, czy bezpiecznie wróciłam z kina do domu i o mojej babci, która wyjeżdżając zawsze zostawiała mojej, wtedy 50-letniej, mamie obiady w zamrażarce:). Dla matki jej dziecko na zawsze zostanie „jej maleństwem”, nawet jak przerośnie ją o dwie głowy i będzie miało swoje dzieci.
Książka Zulo i Albertine skłania do refleksji, zatrzymania się w naszym codziennym biegu i zastanowienia nad tym, co w życiu ważne. Jakby to górnolotnie nie brzmiało. W naszym codziennym zabieganiu, umęczeniu myślimy często, że nasze dziecko chyba nigdy nie skończy ząbkować, nie przestanie budzić w nocy co godzinę. Chciałybyśmy, żeby już w końcu usiadło na nocnik, żeby poszło do przedszkola. Ta książka uzmysławia, że ten nasz taniec życia to tak naprawdę tylko chwila. Czas pędzi, dzieci tak szybko rosną. Ani się spostrzeżemy, kiedy to nasze maleństwo będzie nosić na rękach kurczącą się mamę…
Intymna, wzruszająca i dająca do myślenia. W 2016 r. książka zdobyła nagrodę Bologna Ragazzi. Jestem pewna, że zdobędzie ich jeszcze bardzo wiele. Mamy, zróbcie sobie prezent!