Wszyscy rodzice chcą dać swoim dzieciom to, co najlepsze. W ostatnich kilku dekadach świat stał się jedną wielką areną rywalizacji, dlatego coraz częściej utożsamiamy „to, co najlepsze” z edukacją, zajęciami dokształcającymi, nabywaniem coraz to nowych umiejętności. Czasami w naszej głowie nieśmiało pojawia się myśl, że może kurs technik szybkiego zapamiętywania to nie jest to, czego nasz pięciolatek najbardziej potrzebuje, ale szybko ulegamy presji otoczenia. Boimy się, że jeżeli nie zapiszemy i nie zawieziemy dzieci na kilka kółek zainteresowań w tygodniu, to będziemy złymi, leniwymi rodzicami, którzy zaniedbują własne dzieci i zaprzepaścimy w ten sposób ich szansę na życiowy sukces. Obawiamy się, że zmarnujemy talent naszego dziecka, nie rozwiniemy drzemiącego w nim potencjału, a lepiej stymulowani koledzy wyprzedzą je w drodze do oszałamiającej kariery. Dlatego, od maleńkości podsuwamy dziecku obcojęzyczne książeczki i edukacyjne zabawki, prowadzimy na balet, ceramikę i szachy. A co na to nasze dzieci? Coraz więcej dzieci w wieku szkolnym, a nawet przedszkolaków, ma problem, żeby pomiędzy niezliczonymi zajęciami i obowiązkami znaleźć czas na … dzieciństwo.
Mamo, ja chcę pomarzyć, Guido Quarzo, przekład Agnieszka Maria Stefańska, seria: Wielkie problemy naszych dzieci, Wydawnictwo WAM, Kraków 2010, ISBN 978-83-7505-647-1
Bohaterem książeczki jest Andrzej, który w natłoku obowiązków nie może znaleźć ani jednej chwili na zakończenie wymyślonej przez siebie historyjki o smoku.
„Walka ze smokiem nie mieści się w ramach napiętego planu.”
Bohater, cały czas popędzany przez mamę („ubierz się szybciej”, „pospiesz się z jedzeniem”, „uwijaj się z lekcjami”), jeździ z pływania na rysunek i z muzyki na angielski. Te wszystkie zajęcia przestały być dla niego przyjemnością, a stały się udręką. Andrzej jest tak przemęczony, że nie może się skupić w szkole. Marzy o wolnej chwili, w której mógłby robić to, na co naprawdę ma ochotę, albo nie robić zupełnie nic.
W końcu chłopiec decyduje się porozmawiać o swoich problemach z nauczycielką i mamą.
„To potwór z mojej historii. Biedaczek, nigdy nie mogę poświęcić mu nawet kilku chwil… Wystarczyłaby mi tylko JEDNA WOLNA MINUTA NA MARZENIA.”
Na szczęście Andrzejek ma mądrą nauczycielkę. Mama też idzie po rozum do głowy (sama na pewno marzy o chwili oddechu) i proponuje synowi spacer do parku, oglądanie chmur i … wspólne wymyślanie historii. Wiek 5+
Wieża sławy w: Siedmiu wspaniałych i sześć innych nie całkiem nieznanych historii, Roksana Jędrzejewska – Wróbel, ilustracje Joanna Olechnowicz – Czernichowska, Wydawnictwo Bajka, Warszawa 2010, ISBN: 978-83-61824-24-4
Rodzice Roszpunki postanawiają, że ich córka będzie sławna, bo na pewno o tym marzy, tylko jeszcze sama o tym nie wie. W tym celu, jeszcze zanim córka przychodzi na świat, zapisują ją do przedszkola dla przyszłych gwiazd „Celebrity”. Już jako trzylatka dziewczynka musi całymi dniami ćwiczyć uśmiechanie się, robienie min i póz do obiektywu. W końcu konkurencja nie śpi! Roszpunka najbardziej lubi piec i gotować, ale jej talenty i zainteresowania nie mają tu nic do rzeczy. Specjaliści od sławy kwalifikują ją do kategorii „pięknowłosa” i właśnie ten „talent” postanawiają rozwijać. W wieku siedmiu lat Roszpunka ma własnego fryzjera i całe skrzynie akcesoriów do pielęgnacji włosów. Wkrótce zostaje właścicielką najpiękniejszych włosów na świecie. Dziewczynkę męczą i bardzo nudzą całodzienne zabiegi pielęgnacyjne i ciągły szumu wokół własnej osoby, ale nikt nie zwraca na to uwagi. Przecież rodzice zaplanowali jej życie jak marzenie.
„– Udało się nam! Udało! Nasza córka jest sławna! – Wzruszona mama Roszpunki, która też stała pod wieżą, ścisnęła męża za ramię. – Jestem taka szczęśliwa!
– To prawda. Nam się udało. Ale czy jej się uda? – westchnął tata Roszpunki, patrząc na kolejkę dziennikarzy oczekujących na wywiad z jego córką.”
Na szczęście Roszpunka znajduje w sobie siłę by sprzeciwić się rodzicom i otoczeniu i zawalczyć o prawo do wyboru własnej drogi życiowej.
Obie książki są skierowane do dzieci i (może przede wszystkim) do rodziców. Może pomogą w znalezieniu złotego środka między pozwoleniem dziecku na spędzanie całych dni przed ekranem telewizora lub monitorem komputera a życiem w wiecznym pośpiechu i obciążaniem dziecka zbyt wieloma obowiązkami. Wiek 6+
Pod presją. Dajmy dzieciom święty spokój!, Carl Honoré, przekład Wojciech Mitura, Wydawnictwo Drzewo Babel, Warszawa 2008, ISBN 978-83-89933-71-3
To tytuł oficjalnie skierowany do rodziców. W książce „Pod Presją. Dajmy dzieciom święty spokój!” Carl Honoré przedstawia dość niepokojący obraz dzieciństwa XXI wieku. Autor analizuje zmiany w podejściu do dzieci na przestrzeni ostatnich kliku dekad, porównuje dzieciństwo w różnych krajach i kulturach i przede wszystkim zwraca uwagę na pułapki, w jakie wpadają współcześni rodzice, na najczęściej popełniane błędy i ich skutki. Zwrócę uwagę na najciekawsze wnioski.
Autor przyznaje, że presja społeczna, żeby być perfekcyjnymi rodzicami i wychować (wyhodować?) doskonałe pod każdym względem dzieci, jest bardzo silna, ale zwraca też uwagę, że nie tylko tej presji ulegamy. Często ulegamy również własnym ambicjom i traktujemy dzieci jak przedłużenie własnego ego, projekt, który ma nas napawać dumą, którym będziemy mogli pochwalić się przed znajomymi, który podniesie nasze poczucie własnej wartości i pozwoli nam spełnić niespełnione marzenia.
Co ciekawe, efekty, które osiągamy są odwrotne do zamierzonych. Dzisiejsze dzieci są przemęczone i zestresowane. Cierpią na otyłość, krótkowzroczność, chorują na depresję. Przedszkolaki potrafią pisać, czytają angielskie książeczki, znają tabliczkę mnożenia, ale są niedojrzałe społecznie i emocjonalnie. A do szkoły idą, zamiast pełne ciekawości i zapału, zupełnie zniechęcone, i wypalone.
Autor przypomina oczywistą prawdę, że dzieci mają prawo do dzieciństwa, do swobodnej zabawy, a nawet nudy. Wszystkim, których ta teoria nie przekonuje (żyjemy w końcu w świecie, w którym najbardziej liczy się sukces!), autor przedstawia naukowe dowody na to, że formalna nauka od kołyski, nadmierna stymulacja, przeciążanie dzieci zajęciami edukacyjnymi wcale nie przekłada się na ich sukcesy w przyszłości.
Bardzo cenne jest również zwrócenie uwagi na wielką wartość pozornie „bezużytecznej” zabawy. Swobodna zabawa uczy dzieci kreatywności, samodzielnego myślenia i organizowania sobie czasu, ujawnia prawdziwe zainteresowania i talenty, uczy współpracy z rówieśnikami, rozwiązywania konfliktów i podejmowania kompromisów.