Mirabelka, Cezary Harasimowicz, ilustracje Marta Kurczewska, Wydawnictwo Zielona Sowa, Warszawa 2018, ISBN: 978-83-8073-771-6; wiek 10+
„Mirabelka” to historia żydowskiej ulicy Nalewki i trzech pokoleń jej mieszkańców, opowiedziana przez śliwę mirabelkę. Co ciekawe, drzewko istniało naprawdę, rosło przy ulicy Wałowej. Mirabelka przeżyła wojnę, zagładę getta, czasy PRL-u, stan wojenny, ale w 2016 r. została ścięta podczas budowy nowego bloku. Na szczęście jednemu z byłych mieszkańców Muranowa udało się wyhodować nową mirabelkę z pestki ściętego drzewka. Dzięki akcji społecznej szczepka została przywieziona ze Stanów Zjednoczonych i została posadzona niedaleko korzeni swojej mamy, babci i prababci.
Autor książki wychował się na Muranowie i „znał” mirabelkę. Do napisania książki zainspirowały go reportaże Hanny Krall o pewnym podwórku, mirabelce, fabryczce strojów karnawałowych i duchach dawnych mieszkańców. C. Harasimowicz przypomniał sobie wtedy drzewko, którego owocami zajadał się w dzieciństwie i spod którego korzeni wykopywał z kolegami świecące cekiny i kolorowe koraliki.
Owocowe drzewko zabiera nas w podróż w czasie. Obserwujemy starą ulicę Nalewki, Wałową, Świętojerską i Franciszkańską, manufakturę braci Alfusów, kamienicę pana Friedmana, synagogę na Tłomackiem. Poznajemy niepowtarzalny klimat tej dzielnicy i codzienne życie mieszkańców Nalewek. Dzieci dowiadują się np. że ortodoksyjni żydzi nosili chałaty (a kobiety peruki), że bogatsi mieszkańcy dzielnicy siadali w parku Krasińskich na płatnych krzesełkach a biedniejsi na ławkach, że zakupy robiono na Kercelaku albo w pasażu Simonsa, a popularnym letniskiem był Świder. Mali czytelnicy znajdą też w książce wyjaśnienie, czym jest Pascha, szabat, czy chupa.
Nie ma już tych ludzi, nie ma tych miejsc. Może dzięki „Mirabelce” przetrwa pamięć o nich.
Drzewko towarzyszy mieszkańcom dzielnicy w ich radościach i smutkach, rozmawia z dziećmi, dorośli robią z jej owoców kompoty i ciastka, chowają się w upalne dni w jej cieniu. Dorka i Chaim biorą pod mirabelką ślub a bracia Alfusowie rozsypują tam koraliki i cekiny na szczęście. Potem słodkie śliwki je mały Noamek, syn Dorki i Chaima. A kiedy wybucha wojna i cała dzielnica zostaje otoczona murem, mama Dorki zakopuje koło drzewka słoik ze złotem i innymi oszczędnościami. Mirabelka jest świadkiem śmierci Chaima podczas powstania w getcie. Słyszy od innych drzew, że Dorka, jej rodzice i teściowe, grający na skrzypcach pan Izaak i panowie Alfusowie wsiadają na Umschlagplatzu do bydlęcych wagonów i zostają wywiezieni do Treblinki a Noamek zostaje przeprowadzony na aryjską stronę i zostaje Maćkiem. Starzy mieszkańcy Nalewek będą odtąd czuwać nad chłopcem. Po wojnie śliwa nadal trwa przy mieszkańcach. Obserwuje jak Lusia i Staszek budują z cegieł po zburzonym getcie bloki nowego Muranowa i w nagrodę za wyrobienie trzystu procent normy dostają mieszkanie na „Nowotkach”. Niedługo będą tam mieszkać w trójkę, z mała Dorotką. Gdy Staszek zostaje aresztowany za obrazę Stalina, Lusia nosi mu do więzienia kompot z mirabelek. Dorotka poznaje Maćka-Noamka. W 1968 roku Maciek zostaje pobity podczas zamieszek studenckich i wyrzucony z Uniwersytetu. Z pobliskiego Dworca Gdańskiego wielu Żydów opuszcza Polskę. Ukryci za mirabelką Maciek i Dorotka naradzają się, czy oni też nie powinni wyjechać z kraju. Wyjeżdżają dopiero podczas stanu wojennego, gdy rodzi im się Wojtuś. Przed nowym domem w Waszyngtonie sadzą szczepkę mirabelki z Nalewek. Mała Dothy, córka Wojtusia i czarnoskórej Elli, bardzo lubi jej owoce.
Autorowi „Mirabelki” udało się w ciekawy sposób przybliżyć dzieciom kawałek historii Nalewek, Warszawy i Polski. W książce pojawia się wiele autentycznych wydarzeń z historii naszego kraju (zagłada getta, strajki studentów w 1968, wydarzenia grudniowe, stan wojenny itd.), znane postacie (Irena Sendlerowa, Mordechaj Anielewicz) a także popularne w poszczególnych latach przeboje (piosenki W. Szpilmanna, zespołu Lombard, Niemena, Maanamu czy Franka Sinatry). Podoba mi się, że autor nie unika trudnych tematów (holocaust, wydarzenia marca 68 roku), nie zakłamuje rzeczywistości, a z drugiej strony dostosowuje przekaz do dziecięcej wrażliwości, pilnuje, by nie wrzucić zbyt dużo na dziecięce barki. Mimo że książka jest skierowana do dzieci, które czytają już same (9+), polecam wspólną lekturę. Czytając z dzieckiem dorośli będą mogli wyjaśnić różne skomplikowane kwestie, których dzieci mogą nie zrozumieć.
Dobrze, że mirabelka wróciła na Wałową. Będzie świadkiem kolejnych wydarzeń i strażniczką historii.