Buziak? Nie! Książka dla dzieci o asertywności w kwestii ciała
Buziak? Nie!, Barbara Rose, przekład Anita i Robert Jonczyk, ilustracje Volker Fredrich, Wydawnictwo sam, Racibórz 2019, wiek 5+
Temat najwyższej wagi
Uważam, że umiejętność dbania o własne granice jest równie ważna dla bezpieczeństwa dzieci, jak umiejętność prawidłowego przechodzenia przez jezdnię. Dlatego wyszukałam i opisałam w biblioteczce-apteczce wszystkie wydane u nas książki, które ucząc dziecko asertywności w kwestii własnego ciała, mogą je ustrzec przed złym dotykiem w przyszłości.
Niestety nakłady większości z nich są już dawno wyczerpane i książki są dostępne jedynie w bibliotekach. Dlatego bardzo ucieszyła mnie informacja o ukazaniu się nowość dla najmłodszych pod tytułem „Buziak? Nie!”. Wiele oczekiwałam po tej publikacji, zwłaszcza że z zapowiedzi wynikało, że książka zwraca uwagę na bardzo istotną, w mojej ocenie, kwestię mianowicie, że nikt, nawet członek rodziny, nie ma prawa dotykać dziecka, jeżeli dziecko sobie tego nie życzy.
Leon znalazł sposób
Fabuła książki jest taka: mały Leon nie cierpi buziaków, a jego rodzina – wyszminkowana ciocia, wujek z kłującą brodą i babcia, która zostawia sztuczną szczękę w szklance, a nawet pudel Puszek – wręcz przeciwnie. Pewnego dnia cała rodzina przychodzi na przyjęcie urodzinowe taty Leona. Chłopiec nie chce wyjść z pokoju. Przeraża go myśl, że będzie musiał pocałować na powitanie wszystkich gości. W końcu bierze przykład ze starszego rodzeństwa i wymyśla sposób, który ma raz na zawsze uwolnić chłopca od wymuszanych buziaków. Wypija śmierdzącą miksturę, brudzi sobie nią buzię i tym razem to on nie daje członkom rodziny prawa do odmowy.
Cieszę, że książka „Buziak? Nie!” została wydana, bo każda publikacja otwierająca przestrzeń do rozmów o nietykalności cielesnej jest na wagę złota, ale czy książka spełniła oczekiwania? Moja opinii na temat tej książki ewoluowała z czasem. Początkowo pomyślałam: ok, dzięki pomysłowi Leona książka jest zabawna, ale jaki przekaz płynie z tej historii? Albo wymyślisz coś naprawdę obrzydliwego, żeby zniechęcić członków rodziny, albo będziesz już zawsze obsypywany niechcianymi pocałunkami? Zabrakło mi tu jasnego komunikatu ze strony osoby dorosłej, że dziecko ma prawo do ustalania fizycznych granic, w których będzie czuło się bezpieczne i do wyrażania sprzeciwu, kiedy ktoś te granice narusza. Zabrakło mi aktywnej postawy mamy i taty, którzy nie tylko dawaliby dziecku przyzwolenie na mówienie nie, ale i wspierali je w egzekwowaniu swoich praw.
Decydujące wsparcie rodzica
Książka „Nie lubię łaskotek” pokazuje bardzo podobną sytuację. Kilkuletni Krzyś nie lubi kiedy wujek go łaskocze. Początkowo próbuje rozwiązać problem tak jak Leon – wymyśla, że przed kolejną wizytą wujka namaluje sobie kropki na twarzy, żeby wujek pomyślał, że chłopiec ma ospę. W ten sposób uniknie łaskotek. Ale mama tłumaczy synowi (i na tym właśnie polega różnica), że wcale nie musi uciekać się do takich sztuczek, że zawsze ma prawo zaprotestować, jeżeli czyjś dotyk go zawstydza, budzi strach, albo sprawia przykrość. A dorosły ma obowiązek to uszanować. Chłopiec zbiera się na odwagę i, przy wsparciu mamy, przeprowadza szczerą rozmowę z wujkiem. Wujek (który nie zdawał sobie sprawy z problemu) przestaje go łaskotać a ich kontakty, wbrew obawom chłopca, pozostają nadal dobre.
Osobiście zdecydowanie bardziej odpowiada mi zakończenie zaproponowane przez M. Aboff, ale obserwując bardzo pozytywne reakcje dzieci na książkę Barbary Rose, dochodzę do wniosku, że może to właśnie „Buziak” lepiej przemówi do dzieci i odniesie zamierzony efekt? A to jest przecież najważniejsze!
Dla małych i dużych
Polecam dla dzieci 3+ (dobrze by było, gdyby rodzice dopowiedzieli to, czego zabrakło w książce). Natomiast bez żadnych zastrzeżeń polecam jako lekturę dla wszystkich babć i wujków, którzy mylą asertywność ze złym wychowaniem. I oczywiście dla rodziców, żeby im przypomnieć, że jeżeli chcemy nauczyć dzieci wyrażania niezgody na niechciany dotyk ze strony obcych, nie możemy jednocześnie zmuszać ich do obcałowywania wszystkich gości na rodzinnych imprezach.
Książka (jak wszystkie publikacje Wydawnictwa sam) została bardzo ładnie zilustrowana i bardzo starannie wydana.